środa, 31 sierpnia 2016

Rozdział 4

- Spóźni się – powiedział Calum zaraz po tym, jak zakończył połączenie i rzucił telefon na łóżko.
- Czemu?
- Nie powiedział.
Tak szczerze to lepiej dla mnie. Po naszej ostatniej rozmowie czuję, jakby pomiędzy nami było jakieś spięcie. Za pierwszym razem, kiedy się spotkaliśmy wydawał się być w porządku. A później po naszej nocnej rozmowie polubiłam go jeszcze bardziej. W klubie świetnie się z nim bawiłam, a teraz jest, co jest. Mogłam go nie całować. Może wtedy było by okej. Dla mnie nie było w tym niczego nadzwyczajnego. W końcu byłam pijana, a to co się stało było pod wpływem emocji. Szkoda, że on był trzeźwy.
Nie, żeby mi to jakoś strasznie przeszkadzało, to całe zamieszanie między nami. Polubiłam go, ale nie zależy mi na nim w jakiś głębszy sposób. Miałam już mnóstwo takich osób w moim życiu. Byli i poszli. Przyzwyczaiłam się. Najważniejsze, że ci prawdziwi zostali.
- Co będziemy robić? – zapytałam opierając się plecami o łóżko i rozkładając nogi na dywanie. – Oprócz picia – dodałam szybko, widząc ich zadowolone miny.
- Cóż, horror jest chyba tradycją. Wszyscy mamy po nim schizy, więc jest ciekawiej.
- Co powiecie na Obecność 2? – zaproponowała Ashley.
- Idealnie, ale musimy zaczekać na Luke’a – skinął Calum.
Stwierdziliśmy, że w tym czasie wszystko przygotujemy. Więc razem z Ashley udałyśmy się do kuchni przygotować jedzenie na całą noc i głównie popcorn na czas filmu. Calum został na górze, w swoim pokoju, by porozkładać poduszki, koce i kołdry na podłodze, ponieważ tak będziemy dzisiaj spać.
- Wow, widzisz tą chmurę? – gwizdnęła Ashley, stojąc przy oknie.
Podeszłam obok niej, unosząc wysoko brwi. Kiedy nad nami ściemniało się czyste niebo, jakiś kawałek dalej było ono już czarne przez czarne i gęste chmury. To nie wróżyło najlepiej. Już dawno nie było burzy, ale nie przeszkadza mi to. Lubię je.
Całe jedzenie i napoje zaniosłyśmy do salonu i rozłożyłyśmy kanapę, która i tak była całkiem spora.
- Duszno tu, otworzę okno – blondynka jedynie skinęła, a ja od razu uchyliłam oba okna.
- Luke zaraz będzie – oświadczył brunet, schodząc po schodach z kocem w ręku. Rzucił go na mebel, na którym będziemy siedzieć i zgarnął garść chipsów z miski.
Stałam za kanapą, więc usiadłam na jej oparciu, przerzuciłam przez nią nogi i w taki sposób już na niej leżałam. Pozostała dwójka niemal od razu do mnie dołączyła, kładąc się na mnie. Zaśmiałam się zduszonym śmiechem i jakimś cudem udało mi się wyciągnąć z kieszeni moich dresów telefon. Zaczęłam przeglądać różne aplikacje, jak twitter czy instagram, do póki nie usłyszeliśmy dzwonka do drzwi.
- Otwarte! – krzyknął Calum, nie robiąc sobie problemu, by wstać i iść otworzyć samemu.
- Cześć – przywitał się blondyn i zaśmiał się na zastany widok. Zrzucił z ramienia plecak i położył go przy schodach, zdjął ze stóp buty i skierował się w naszym kierunku.
Próbowałam dyskretnie zlustrować go wzrokiem, co mi nie wyszło, ponieważ chłopak podłapał moje spojrzenie. Zdążyłam jedynie zobaczyć, że tak jak i my, również ma dresy. Oraz ogólnie dobrze wygląda.
Calum zsunął się w róg kanapy, Ashley ścisnęła się obok niego, a kiedy ja usiadłam zrobiło się o wiele więcej miejsca. Tak, że Luke mógł usiąść obok mnie. O ironio.
- Odpalamy? – zapytał podekscytowany Calum.
I nie czekając na odpowiedź, wstał, wsunął pendrive’a do plazmowego telewizora i włączył film.
Przez większość filmu moja ręka spoczywała na mojej twarzy. Przez dziurę między palcami widziałam co się dzieje, a gdy była jakaś gorsza scena to łatwiej i szybciej było mi się zasłonić. Ashley reagowała tak samo. Caluma niezbyt widziałam, natomiast Luke wcale nie wyglądał jakby oglądał horror. Siedział niewzruszony, ale widocznie zaciekawiony. Czasem przez jego twarz przeszedł cień uśmiechu, jakby było coś zabawnego w opętanej dziewczynce.
- Możemy zatrzymać? Muszę iść do ubikacji – jęknęła blondynka.
- Została nie cała połowa filmu, wytrzymasz – odpowiedział jej Calum.
- Wybacz, ale okres nie lubi czekać – odpysknęła.
Chłopak westchnął, wciskając przycisk pauzy na pilocie. W momencie, kiedy dziewczyna wstała pokój całkowicie się rozświetlił, a następnie mogliśmy usłyszeć mocny grzmot, co oznacza, że burza jest coraz bliżej.
- Proszę idź ze mną, nie chce sama – Ashley pociągnęła bruneta za rękę, na co ten westchnął i niechętnie wstał.
- Czyli mam stać pod drzwiami do ubikacji i czekać, aż łaskawie zmienisz sobie tampona? – usłyszałam jeszcze, gdy wychodzili z salonu, po drodze świecąc światło.
Odchrząknęłam, poprawiając się na swoim miejscu. Schyliłam się do stolika, chcąc sprawdzić godzinę na telefonie. 23:46. Wracając do swojej wcześniejszej pozycji rzuciłam okiem na dłonie Luke’a, które niepokojąco przyciągnęły moją uwagę. Chłopak akurat pisał coś na swoim telefonie. Opierając się o kanapę przyglądałam się jego prawej dłoni, na której miał dosyć duże rany na knykciach i kostkach palców. Wyglądały na świeże. Zmarszczyłam brwi, chcąc zapytać co się stało, ale się powstrzymałam. W końcu blondyn odłożył telefon i prawą rękę położył na swoim udzie, natomiast lewą ułożył na podłokietniku i podparł sobie o nią głowę. Poczułam na sobie jego spojrzenie, ale nie odwróciłam głowy. Zerknął w tym samym kierunku co ja i momentalnie westchnął. Założył ramiona na piersi tak, żeby nie było widać dłoni. Nie przejęłam się tym i łapiąc go za przedramię wyrwałam rękę z jego uścisku. Nie odezwał się ani słowem, kiedy przyglądałam się ranom. Widziałam jedynie, że patrzy na mnie poirytowany.
- Co się stało? – przejechałam delikatnie kciukiem po knykciach, na co z jego ust wydobył się syk. – Przepraszam – skrzywiłam się.
- Nic – powiedział i zabrał rękę.
- To nie wygląda na nic – nieustannie na niego patrzyłam. On natomiast skupił wzrok na swoich spodniach.
- Nie interesuj się – uciął.
Skrzywiłam się na jego ton. Prychnęłam trochę wkurzona i usiadłam inaczej, tak, by nie musieć na niego patrzeć. Usłyszałam jego westchnięcie.
- Przepraszam, ale po prostu to nie jest istotne – urwał na chwilę. – I jeśli byś mogła to proszę, nie wspominaj nic o tym Calumowi.
Zacisnęłam usta w cienką linię i skinęłam. Wkrótce po tym nastał kolejny grzmot, a po nim odgłos spłuczki w ubikacji.
- Dłużej się nie dało? – burknęłam.
- Wiesz jak jest – odpowiedziała mi Ashley, przez co Calum się zaśmiał. Zajęli swoje poprzednie miejsca i włączyliśmy ponownie film.

*parę godzin później*

- Może pójdziemy już lepiej spać? – zapytałam rozbawionym tonem, po czym się roześmiałam.
Graliśmy w Never Have I Ever, więc w naszych żyłach buzował teraz alkohol. Dochodziła trzecia w nocy, a ja mimo świetnego humoru coraz bardziej opadałam z sił.
- Ostatni raz! – zarządził Luke, unosząc szklankę z napojem do góry. Chłopak skinął głową w moją stronę, więc zaczęłam zastanawiać się nad pytaniem.
- Jeszcze nigdy nie zaliczyłam zgona! – wypaliłam.
Pozostała trójka się napiła, a ja zaśmiałam się cicho. Lubię pić z przyjaciółmi, bo to działa na mnie odprężająco. Zapominam o wszystkim, co mnie drażni lub martwi i po prostu żyję chwilą. Ale mam rozum i upijanie się do nieprzytomności mnie nie rajcuje.
- Jeszcze nigdy nie uciekałam przed policją! – wykrzyknęła Ashley, zwracając na siebie uwagę.
Chłopaki popatrzyli po sobie, za chwilę wybuchając śmiechem i biorąc łyka.
- Mój kubek jest pusty – oznajmił Luke. – Ale myślę, że jestem zbyt pijany, by cokolwiek wymyślić – jęknął odkładając szklankę gdzieś na bok i rozkładając się na podłodze wyłożonej poduszkami i pościelami.
Ja i Ashley zrzuciłyśmy z siebie dresy, zostając w samych koszulkach, natomiast Calum zrobił odwrotnie, pozbywając się koszulki, a zostając w dresach. Tak zazwyczaj śpimy, przyjaźnimy się zbyt długo, by czegokolwiek się przed sobą wstydzić.
Zajęłam swoje stałe miejsce pod łóżkiem i ułożyłam wygodnie głowę na poduszce. I jak na złość nie mogłam zasnąć. Czułam całe to zmęczenie, ale nie potrafiłam odpłynąć. Wszyscy już spali, tylko ja leżałam i gapiłam się w okno. Moje powieki robiły się coraz cięższe, a ja doszłam do tego momentu, kiedy w końcu zaczęłam zasypiać. I możliwe, że pogrążyłabym się już w jakimś śnie, gdyby nie grzmot sprawiający wrażenie, jakby uderzył właśnie w budynek, w którym się znajdujemy. Poprzedziła go błyskawica przechodząc na wskroś pokoju i rozświetlając go. Zaraz po tym ciężkie krople deszczu zaczęły uderzać o szyby. Ponoć odgłos deszczu jest kojący, a ja śmiało mogę powiedzieć, że w tym przypadku był drażniący. Chciałam spać! Jeszcze w pokoju było tak cholernie gorąco, a nie mogłam otworzyć okna. Trwała burza. I kiedy ponownie ułożyłam wygodnie głowę na poduszce, przypomniała mi się jedna rzecz. W salonie było uchylone przeze mnie okno. Westchnęłam, zła na siebie, że nie zamknęłam go wcześniej. Wymknęłam się z pokoju najciszej jak się dało i w trakcie schodzenia po schodach, usłyszałam tak głośny grzmot, że z przerażenia pisnęłam. Zakryłam usta dłonią, mając nadzieje, że nikogo nie obudziłam. Idąc, podtrzymywałam się ścian lub mebli, ponieważ czułam lekkie zawroty głowy. Wykonałam czynność, po którą tu przyszłam i gdy odwróciłam się w stronę schodów, zauważając czyjś cień, krzyknęłam. Cofnęłam się opierając o parapet i nieświadomie przypominając wszystkie te przerażające sceny z „Obecności 2”.
- Ciii, to tylko ja – rozpoznałam głos Luke’a.
- Przestraszyłeś  mnie! – krzyknęłam tym razem szeptem.
Rzuciłam się na kanapę, wzdychając ciężko i przymykając oczy przez kolejne grzmoty na zewnątrz.
- Dlaczego nie śpisz? – odezwałam się. Po chwili chłopak zajął miejsce obok mnie.
- Obudziła mnie burza, a twój pisk wcale nie pomógł z olaniem pogody i ponownym zaśnięciem – parsknął, chwiejąc się.
Kiedy błyskawica po raz kolejny rozświetliła pokój, zauważyłam jak jego oczy błyszczą.
- Wybacz – uśmiechnęłam się krzywo.
- Wybaczę, jeśli ty mi wybaczysz moje wcześniejsze zachowanie. Przepraszam, nie powinienem być dla ciebie niemiły, w końcu nie wiedziałaś – wybełkotał.
- Jest okej, Luke – uniosłam lewy kącik ust do góry, zaraz się krzywiąc przez lekkie szumienie w głowie.
Jeśli będzie chciał powiedzieć o co chodzi, to powie.

*rano*


Powoli uniosłam ciężką głowę, rozglądając się po pomieszczeniu. To nie mój pokój. Skrzywiłam się, czując ból głowy. Chciałam podeprzeć się na łokciach, ale coś, co uważałam za łóżko okazało się być nieco twarde. Dodatkową trudność sprawiał ciężar spoczywający na mojej tali. Dopiero, kiedy przetarłam oczy, zaczęłam rozumieć sytuację. Jak to, że jestem u Caluma w salonie, leżę na Luke’u Hemmingsie, a jego ramiona oplatają moją talię.
Jak my tutaj wylądowaliśmy? 

~*~

Za kilka godzin muszę wstać na rozpoczęcie roku, ale chciałam go skończyć i dodać.
Powodzenia!
I do zobaczenia za tydzień :)

tt - beushx 

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.