czwartek, 8 września 2016

Rozdział 5

Chciałam jakoś wyplątać się z jego uścisku, ale marnie mi to wyszło. Przechyliłam się za bardzo w prawo, w tym samym momencie, kiedy chłopak lewą ręką sięgnął do swojej twarzy i podrapał się po policzku, w skutek czego zleciałam z kanapy na podłogę.
- Ałć – syknęłam, a hałas jaki wydał mój tyłek przy spotkaniu z podłogą najwyraźniej wystarczył, by obudzić chłopaka.
- Sam? Co ty robisz? – ziewnął.
- Siedzę, jak widać – mruknęłam zaspanym głosem.
Luke podniósł się do pozycji siedzącej i podał mi rękę, którą chwyciłam i ciągnęłam się ku górze. Siedząc obok niego westchnęłam zmęczona i przetarłam twarz dłońmi.
- Dlaczego tutaj spaliśmy? W ogóle, dlaczego obudziłam się na tobie? – zapytałam, rozkładając się na wolnym miejscu i kładąc nogi na jego uda. – I dlaczego tego nie pamiętam, skoro nie wypiłam aż tak dużo?
- Chyba tutaj zasnęliśmy – zmierzwił ręką włosy.
Zacisnęłam powieki i ziewnęłam głośno.
- Potrzebuję kawy – mówiąc to wstałam i udałam się w stronę kuchni. – Chcesz też? – zapytałam, nalewając wody do czajnika.
- Jasne – mruknął.
Siedzieliśmy już przy stole, z kubkiem parującej cieczy, pogrążeni w ciszy. Chłopak wyglądał na dość skupionego, kiedy nieustannie wpatrywał się w stołu.
- Poszłam zamknąć okno, rozmawialiśmy, a potem urwał mi się film – powiedziałam w pewnym momencie.
- I wszystko jasne – odpowiedział, nadal nieprzytomnie patrząc na drewnianą powłokę.
Pstryknęłam palcami przed jego twarzą, dzięki czemu w końcu na mnie spojrzał. Zmarszczyłam brwi, a następnie je uniosłam. Luke uśmiechnął się szeroko, przy czym ukazał się jego dołeczek w policzku. Parsknęłam cicho śmiechem, spuszczając wzrok i podnosząc kubek do ust.

***


Jest poniedziałek, dokładnie tydzień po rozpoczęciu roku szkolnego. A ja znowu zaspałam. Nieustannie biegałam to w jedną, to w drugą stronę, próbując się wyzbierać. Ashley będzie tu za 10 minut, a ja nadal jeszcze się nie ubrałam, pomalowałam oraz nie spakowałam książek do plecaka. Nie jest to dla mnie nowość, ale za każdym razem jestem na siebie tak samo zła, że nie potrafię wstać wtedy kiedy dzwoni budzik, tylko wtedy kiedy widzę, że już jestem spóźniona. Gdy prawie skończyłam się malować, usłyszałam dzwonek do drzwi, a chwilę później drzwi od mojego pokoju się otworzyły. Zamknęłam tusz do rzęs i spojrzałam na fotel przy biurku, na którym usiadła moja przyjaciółka.
- Zaspałaś, prawda? – rzuciłam jej głupi uśmieszek, na który ona tylko westchnęła, po czym wzięłam się za pakowanie rzeczy do plecaka.
Chwilę później ubierałam buty i narzucałam na siebie bluzę, ponieważ rano było wyjątkowo chłodno.
 - Pośpiesz się! Autobus zaraz przyjedzie, a my nie jesteśmy nawet w połowie drogi.
- Cholera – powiedziałam bardziej do siebie, kiedy po raz kolejny sznurówka wypadła ze środka mojego buta. Kucnęłam i szybko ją poprawiłam. Zaczęłam szybki trucht, żeby dogonić Ashley, która nie czekając na mnie szła szybkim krokiem byle by tylko się nie spóźnić. Cóż, nie udało nam się. Gdy już prawie dotarłyśmy do przystanku, ostatnim co widziałyśmy był odjeżdżający autobus. Ashley machała rękami myśląc, że to go zatrzyma i skłoni do poczekania na nas. Jakoś nie wyszło. Wbiegłyśmy do szkoły równo z dzwonkiem, zdyszane przez praktycznie bieg, który przed chwilą wykonałyśmy. Wiedziałyśmy, że na pierwszej lekcji jest angielski, a pan nie toleruje spóźnień, co sprawia, że jest on przy klasie nie dłużej niż 2 minuty po dzwonku. Mimo to, na korytarzu nadal było pełno ludzi, a my próbowałyśmy się przez nich przedrzeć. Nagle coś mi się przypomniało, dlatego zaczęłam szybko sprawdzać plecak, aby przekonać się, że to o czym myślę nie jest prawdą.
- No nie – szepnęłam do siebie, kiedy okazało się, że zapomniałam zeszytu. Zeszytu od angielskiego, w którym miałam zadanie na dzisiaj. Jeśli mnie wybierze, jestem w dupie.
Mimo wszystko, nadal próbowałam go znaleźć, mając nadzieje, że po prostu włożyłam go pomiędzy książki. Kiedy to robiłam, poczułam jak się z kimś zderzam ramieniem. Podniosłam głowę na ułamek sekundy i ujrzałam Luke’a.
- Hej! – przywitał się radośnie.
Jak można się cieszyć będąc w szkole, w poniedziałek, rano?
- Hej – burknęłam, nawet na niego nie patrząc. Ciągle przewalałam całą zawartość swojego plecaka. – Zapomniałam zeszytu! – jęknęłam zła na siebie.
- I co z tego, weźmiesz nieprzygotowanie – wzruszył ramionami.
- Siedziałam nad nim jakąś godzinę! Nie wiem czy zauważyłeś, ale przywiązuję dużą wagę do szkoły – mruknęłam, zakładając ramiona na piersi. Zerknęłam na wiszący zegar i nabrałam gwałtownie powietrza. – Muszę iść! – pisnęłam i minęłam go, nie czekając na jego odpowiedź.
Przyszłam, a raczej przybiegłam, pod klasę równo z panem Brown’em. Nauczyciel otworzył, a następnie wszedł do klasy, a za nim reszta uczniów. Usiadłam na swoim miejscu i starałam się jak najbardziej nie wyróżniać czy cokolwiek. Jeśli Brown mnie zauważy, jestem pewna, że będę pierwszą, którą zapyta o zadanie, którego nie mam.  Pan Brown właśnie skończył sprawdzać obecność, a ja zamarłam kiedy usłyszałam jak wymawia moje imię.
- Samantha Parker? – wstałam, bezmyślnie bawiąc się rękawami mojej bluzy. – Masz zadanie?
- Ja… Um.. – już miałam zacząć żałośnie się tłumaczyć, kiedy drzwi klasy gwałtownie się otworzyły. Do środka wszedł Luke i Calum. Nawet nie zauważyłam, że ich nie ma. Przywitali się z nauczycielem, przeprosili za spóźnienie i jakby nigdy nic, brunet usiadł w ławce obok, a blondyn za mną, po drodze rzucając mi jakąś kartkę na moją ławkę. Pan Brown spojrzał na nich, a jego brwi wyskoczyły ku górze, ukazując zdziwienie na ich zachowanie.
- Przepraszam, ale chyba wyraziłem się jasno na pierwszej lekcji, mówiąc, że nie toleruję spóźnień – zaczął, a ja w tym czasie rozłożyłam papier od Luke’a.
Zrobiłam wielkie oczy widząc zadanie, którego dzisiaj nie miałam. Skąd on to wziął? Na pewno nie napisał sam, w dodatku w tak krótkim czasie. Nawet ja siedziałam nad tym godzinę, a jestem naprawdę dobra z angielskiego!
- Panno Parker, proszę zacząć czytać zadanie, które oczywiście masz, prawda?
- Tak, tak – zająknęłam się i wsunęłam kartkę w brudnopis. Mam tylko nadzieję, że to nie jest jakiś żart i faktycznie przeczytam zadanie domowe, a nie coś całkiem innego.
- Siadaj, piątka – na te słowa odetchnęłam z taką ulgą, że pan posłał mi zdziwione spojrzenie.
Usiadłam i korzystając z nieuwagi nauczyciela od razu odwróciłam się do blondyna.
- Boże, dziękuje! – krzyknęłam szeptem.
Dla niektórych to wyda się śmieszne, że aż tak bardzo przejmuję się szkołą i głupim zadaniem, ale dla mnie to jest naprawdę ważne. Mam marzenia i chcę je spełnić. Ale póki co, muszę skończyć szkołę z jak najlepszymi ocenami, bo to klucz do wszystkiego.
- Nie ma za co – mrugnął i szeroko się uśmiechnął.
W końcu zadzwonił upragniony dzwonek. Wszyscy zaczęli pośpiesznie zbierać swoje rzeczy i wychodzić z klasy. Przystanęłam obok drzwi i czekałam, aż chłopcy nareszcie wyjdą. Widocznie im się nie śpieszyło.
- Naprawdę bardzo ci dziękuje – powiedziałam zaraz gdy tylko go zobaczyłam. – Jestem twoją dłużniczką.
- Daj spokój, to tylko głupie zadanie – wzruszył ramionami.
- Jeśli będziesz potrzebował pomocy lub coś, to masz mój numer – uśmiechnęłam się szybko i skierowałam w inną stronę niż oni.
Kiedy zadzwonił dzwonek, oznaczający koniec siódmej, czyli mojej ostatniej lekcji, byłam przeszczęśliwa. Razem z Ashley, Lukiem i Calumem stwierdziliśmy, że już mamy dość, a to dopiero początek tygodnia, więc pójdziemy na pizze. Jakby to coś zmieniło. Ale okej, dla nich każdy pretekst jest dobry. Doszliśmy na najbliższy przystanek metra, który zawiezie nas do centrum. Gdy tam dojechaliśmy, zamówiliśmy jedną wielką i usiedliśmy przy stoliku w rogu restauracji, który ma kanapę zamiast krzeseł oraz jest przy oknie. Standardowo rozsiedliśmy się na całą kanapę z telefonami w rękach, ponieważ jest darmowe wifi. Ashley chyba przeglądała instagrama, a Calum sms-ował z jakąś dziewczyną. Mój telefon rozładował się w czasie przedostatniej lekcji, więc bezczynnie siedziałam i rozglądałam się po pomieszczeniu.
- Właściwie to chyba wiem jak mogłabyś mi pomóc – usłyszałam nieśmiały szept przy uchu, więc odwróciłam się w tamtą stronę. Luke patrzył na mnie z lekkim uśmiechem.
- O co chodzi? – również się uśmiechnęłam, usiadłam bokiem i założyłam kostkę na kolano.
- Yh… Trochę głupio mi o to pytać - zaczął powoli. – Ale mogłabyś dzisiaj wieczorem schować mnie w swoim pokoju tak jak kiedyś? – dokończył bardzo szybko. Ledwo mogłam go zrozumieć. Dopiero po chwili ogarnęłam co do mnie powiedział. Zmrużyłam oczy patrząc na jego szyję i zamyślając się na chwilę.
- W porządku – popatrzyłam w jego oczy.
- Naprawdę? Dziękuje! – złapał mnie za ramiona i przyciągnął mocno do siebie.
Zaśmiałam się zduszonym głosem, gdy mnie obejmował. Nieświadomie pogładziłam jego plecy, co było trochę dziwne. Powoli się odsunęłam i uśmiechnęłam. Luke patrzył mi w oczy, a na jego ustach cały czas utrzymywał się uśmiech, któremu towarzyszyły urocze dołeczki. Słysząc chrząknięcie, jak oparzona oderwałam wzrok od jego tęczówek i spojrzałam na przyjaciół.
- Nie wiem, czy zauważyliście, ale pizza już jest – zaśmiała się Ashley, posyłając Calumowi porozumiewawcze spojrzenie.
Prychnęłam cicho i złapałam za kawałek. Przylgnęłam do oparcia i zajęłam się jedzeniem, kiedy Ash i Calum nadal bawili się telefonami teraz dodatkowo jedząc. Poczułam, jak chłopak siedzący obok trąca mnie łokciem w bok, co oczywiście od razu oddałam. Zerknęłam na niego do góry.
- Ubrudziłaś się – zauważył z ciągłym uśmiechem.
- Ty też – odpysknęłam, choć niekoniecznie było to prawdą.
Ponownie wbiłam mu łokieć w żebra i zaśmiałam się z jego miny. Przekręciłam się lekko w bok i oparłam plecami o jego ramię. Chyba zaczynam go lubić coraz bardziej.
- Spodziewaj się mnie koło północy – szepnął mi na ucho. 





~*~

Czytasz = komentujesz :)

tt - beushx

1 komentarz

  1. Świetnie piszesz! Czekam na dalsze części! :)

    Zapraszam do mnie na nowy post! Zaobserwuj, jeśli Ci się spodoba! :)
    >> ALEXANDRAK-BLOG.BLOGSPOT.COM <<


    OdpowiedzUsuń

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.