środa, 24 sierpnia 2016

Rozdział 3

Pomogłam chłopakowi wepchnąć Ashley na drugie siedzenie, słysząc zaraz po tym jej śmiech. Oparła się o ramię Caluma i nadal chichotała. Chłopak zresztą nie był lepszy. Pozwoliłam Lukowi zamknąć drzwi od strony dziewczyny i sama usiadłam na miejscu pasażera. Na siedzeniu obok zaraz pojawił się blondyn, odpalając samochód. Gdy ruszył, spojrzał na mnie uśmiechając się lekko.
To o wiele wygodniejsze, niż wracanie w środku nocy parę kilometrów na nogach lub błaganie brata Caluma, by po nas przyjechał, na co zgadza się bardzo rzadko. Niby kiedy jesteśmy pijani,  to nie rusza nas to jakoś za bardzo. Całą drogę pokonujemy stosunkowo szybko, dużo się przy tym śmiejąc i po prostu mając ze wszystkiego ubaw. Gorzej jest rano, albo raczej po południu, kiedy budzimy się z kacem i zbyt obolałymi nogami.
- Więc gdzie mieszka Ashley? – zapytał Luke, zaraz po wejściu do samochodu. Chłopak odprowadził Caluma aż do samych drzwi upewniając się, czy chłopak zamknął za sobą.
Zaczęłam tłumaczyć mu drogę, nieustannie szeroko się uśmiechając, ponieważ miałam po prostu dobry humor. Spędziłam naprawdę świetnie czas z przyjaciółmi. A co najlepsze, nie czułam się pijana, chociaż byłam, ale mniejsza z tym.
Po odwiezieniu Ashley, nadeszła moja kolej. Kiedy blondyn zatrzymał się pod moim domem, podziękowałam mu za podwózkę i pożegnałam, zamierzając już wyjść i łapiąc za klamkę. Zatrzymała mnie jednak dłoń blondyna, oplatająca mój nadgarstek. Odwróciłam się, rzucając mu pytające spojrzenie.
- Dałabyś mi swój numer? – w odpowiedzi uśmiechnęłam się, wystawiając dłoń po jego telefon, który zaraz mi podał. Wystukałam swój numer i pod wpływem chwili pocałowałam go delikatnie w policzek na pożegnanie.
- Dobranoc, Luke – powiedziałam i wyszłam z samochodu.
Potykając się o własne nogi, doszłam do drzwi i najciszej jak potrafiłam udałam się do swojego pokoju, gdzie od razu na wejściu zaświeciłam światło. Podeszłam do okna, chcąc zasunąć zasłony. Zauważyłam, że auto Luke’a nadal stoi przy bramie mojego domu, więc niepewnie mu macham. Światła pojazdu się zapaliły, następnie usłyszałam ryk silnika i nim się obejrzałam auta już nie było. Okej, trochę dziwne. Zmarszczyłam brwi i zasunęłam rolety. Czując jak pulsuje mi głowa, udałam się do łazienki w celu wzięcia szybkiego prysznica. Ze związanymi w koka włosami i ręcznikiem owiniętym wokół mojego ciała, umyłam zęby i szybkim krokiem przeszłam do mojego pokoju. Przebrałam się w piżamę, uchyliłam okno i rzuciłam się na łóżko. Zasnęłam niemal od razu.

***

- Um.. w porządku, o której? – zapytałam, przytrzymując telefon przy uchu ramieniem i jednocześnie szukając w szafce tabletek przeciwbólowych.
- Pasuje ci osiemnasta? – zerknęłam na zegar ścienny, wskazujący trzynastą dziewiętnaście.
- Jak najbardziej – uniosłam delikatnie lewy kącik ust, za chwilę wzdychając poirytowana, bo jak na złość nie mogłam znaleźć żadnego opakowania upragnionych środków przeciwbólowych. Moja głowa pęka, ale nie jest to żadna nowość. Mogłabym wypić o połowę mniej alkoholu niż wczoraj, a i tak musiałabym się z tym zmagać.
- To… do zobaczenia – usłyszałam.
- Do zobaczenia, Luke – uśmiechnęłam się i rozłączyłam połączenie.
Nie wiem, dlaczego chłopak chce się spotkać, ale cóż i tak nie mam nic do roboty, więc w sumie wyjście na miasto ze znajomym nie wydaje się takim złym pomysłem.
Zrezygnowana postanowiłam zrobić sobie herbatę i uciąć jeszcze chwilę drzemki. Może to choć trochę pomoże uśmierzyć pulsujący ból głowy. Z kubkiem parującej cieczy, skierowałam się na schody spotykając po drodze Josha.
- Widzę, że wczoraj nieźle się bawiłaś – zaśmiał się mój brat, szczypiąc mnie w żebra.
Spojrzałam na niego karcąco, unosząc wyżej kubek herbaty.
- Wybacz – ponownie się zaśmiał – i jak tam Luke? – poruszał zabawnie brwiami.
- A jak ma być? – parsknęłam.
- Nie jesteście jeszcze razem? – udał zdziwionego.
- Odczep się i sam znajdź sobie dziewczynę – potargałam jego włosy i nie czekając na odpowiedź, z uśmiechem na ustach ruszyłam do swojego pokoju.
Odstawiłam kubek na szafkę nocną i ułożyłam się na łóżku. Poczekam chwilę, aż herbata ostygnie, wypiję i prześpię się z godzinę.


*** 

Przetarłam oczy i zmarszczyłam mocno brwi. Podparłam się na łokciu, próbując zlokalizować mój telefon. Prześwietlając wzrokiem teren dookoła mnie, zauważyłam nietkniętą, najprawdopodobniej już zimną, herbatę. Najwyraźniej musiałam bardzo szybko zasnąć. Usiadłam prosto, rozciągając się i nie wyraźnie jęcząc. Czułam się, jakbym przespała co najmniej kilka dni. Wstałam, na szczęście ból głowy był o wiele mniej dokuczliwy niż wcześniej. Już miałam wychodzić z pokoju z zamiarem odwiedzenia łazienki, kiedy usłyszałam rozbawiony głos.
- Nie ładnie tak nie pojawiać się na randce – roześmiał się chłopak.
Momentalnie odwróciłam się w stronę, otworzyłam szeroko oczy i przystawiłam dłonie do rozchylonych ust.
- Jeju, Luke, przepraszam! Chciałam się jeszcze zdrzemnąć, bo strasznie bolała mnie głowa i myślałam, że za jakąś godzinę się obudzę, ale, ale… - zaczęłam tłumaczyć, opuszczając ręce i stając jak wryta – Która jest godzina? – zapytałam, przerywając swój wcześniejszy monolog.
- Koło w pół do dwudziestej – powiedział, wstając z krzesła ustawionego przy biurku.
- Przepraszam – jęknęłam, zażenowana.
Nie lubię, kiedy ludzie się spóźniają, irytuje mnie to. A teraz sama spóźniłam się półtora godziny, nie dając nawet znaku życia.
- Dzwoniłem do ciebie, ale nie odbierałaś. Trochę się przestraszyłem, że może coś ci się stało, lub coś, bo sądziłem, że gdyby coś ci wypadło to na pewno dałabyś znać. Kawiarnia, w której mieliśmy się spotkać nie jest tak daleko stąd, więc pomyślałem, że może wpadnę i sprawdzę, co z tobą – uśmiechnął się, a w jego policzkach ukazały się urocze dołeczki.
- Głupio mi teraz – usiadłam na kraju łóżka, po raz kolejny przecierając zaspane jeszcze oczy.
- Nic się nie stało. Jak głowa? – chłopak usiadł po drugiej stronie.
- Znacznie lepiej – mruknęłam, zaraz po tym ziewając – Moment, jak tutaj wszedłeś?
- Twój brat mnie wpuścił.
Jęknęłam, kładąc się na plecach.
- Coś nie tak? – zaśmiał się.
- Teraz to już w ogóle nie da mi żyć – zawtórowałam mu – Uważa, że do siebie idealnie pasujemy i, że jeszcze będziemy razem – powiedziałam teatralnym głosem.
Na to Luke zaczął się śmiać.
- No, przynajmniej mam już jakieś poparcie – zażartował.
- Dlaczego tak w ogóle chciałeś się spotkać?
- Eh – chłopak westchnął, wyraźnie skrępowany.
Z lekkim uśmiechem czekałam na jego odpowiedź. Z tego co zdążyłam zauważyć, Luke wydaję się być spokojnym i miłym chłopakiem. Mogę się mylić, w końcu znam go tylko trzy dni. Ale mimo wszystko, polubiłam go. Choć blondyn nie pasuje mi na przyjaciela Caluma. Brunet od zawsze miał aż nadto energii, jest zabawny, lubi podrywać dziewczyny, często ma głupie pomysły, które przeważnie stara się zrealizować. Ogółem jest bardziej szalony, niż spokojny. A Luke… wydaje się być jego przeciwieństwem. Oczywiście nie we wszystkim, ale jeszcze nie zauważyłam, by był typem podrywacza, szalonego nastolatka lub śmieszka. Ale może za wcześnie go oceniam. Ludzie zazwyczaj na początku znajomości są nieśmiali, w obawie, że nie wpasują się w towarzystwo. Może Luke po prostu musi się rozkręcić. Nie, żeby przeszkadzało mi to, jaki jest teraz. Lubię go.
- Nie bardzo wiem, jak zacząć – powiedział.
- Zacznij od początku – poradziłam, żartując.
- Uh, no… Pamiętasz co się działo na imprezie? – zmarszczyłam brwi.
Wypiłam trochę, fakt, ale nie tyle, żeby urwał mi się film. Dlaczego o to pyta?
- No tak – odpowiedziałam odrobinę niepewnie.
- A… pamiętasz jak tańczyliśmy? – blondyn wydawał się zestresowany.
- Pamiętam – nadal nie wiedziałam do czego chłopak dąży.
- A to jak się pocałowaliśmy? Bardziej, jakby ty mnie – zaśmiał się, zaraz poważniejąc – ale no…
A więc o to chodziło?
- Tak, to też pamiętam. I co z tego? – uśmiechnęłam się lekko.
Czy on sobie pomyślał, że ja na niego lecę?
- Uh, no wiesz, chciałem się tylko upewnić, że… um, no wiesz, że – jąkał się, co uważałam za urocze.
- Luke – przerwałam mu – tak, pocałowałam cię, ale to nie było nic poważnego. Bawiliśmy się. Nie podobasz mi się w ten sposób, uważam cię tylko za kolegę – wytłumaczyłam.
Blondyn teatralnie odetchnął z ulgą.
- Chodzi o to, że… - zaczął, ale mu przerwałam.
- Wolę nie wiedzieć, co sobie o mnie myślałeś przez ten czas – zaśmiałam się – Zostawmy to po prostu. Byłam pijana, ale to było pod wpływem chwili – uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Dopiero po chwili uświadomiłam sobie istotną rzecz. Rozszerzyłam szeroko oczy na myśl o tym.
- O Boże, masz dziewczynę! – krzyknęłam, ale bardziej pytającym tonem.
To dlatego się tak stresował! Jestem głupia, pewnie pomyślał, że jestem idiotką.
- Nie, nie! – zaprzeczył od razu.
Teraz pomiędzy nami zrobiło się jakoś dziwnie, naprawdę dziwnie. Luke nerwowo podrapał się po karku, a ja zagryzłam dolną wargę i obserwowałam swoje dłonie.
- Myślę, że będę już leciał – odezwał się, po dłuższej chwili milczenia.
Pokiwałam jedynie głową, wstając równo z nim. Odprowadziłam go do samych drzwi.
- To… cześć – uśmiechnął się niezręcznie.
- Pa – odwzajemniłam uśmiech.
Kiedy zamknęłam za nim drzwi, wypuściłam powietrze ze świstem i kręcąc głową, wróciłam do pokoju.

*** 

- Znowu chcecie się upić, czyż nie? – zaśmiałam się do telefonu.
Ogółem pomysł nie był zły. Zresztą już nie raz robiliśmy sobie takie nocki. Spotykaliśmy się u mnie, Caluma lub Ashley i zostawaliśmy na noc. Teraz, kiedy jesteśmy starsi robimy to tylko wtedy, gdy rodziców nie ma w domu. Wtedy możemy wypić tyle ile chcemy i być głośno, nie martwiąc się, że następnego dnia będą na nas wkurzeni.
- Masz nas za jakichś alkoholików? – Calum również się zaśmiał.
- Skądże – parsknęłam.
- Każda okazja jest dobra. Więc, co ty na to?
- Myślisz, że przepuściłabym nockę z wami? Pf!
- W takim razie jutro o dwudziestej, u mnie.  Liczę na to, że ta noc będzie niezapomniana! W końcu trzeba się rozerwać, szkoła zaczyna się za 6 dni – burknął, niezadowolony z tego faktu.
- Nawet nie przypominaj – westchnęłam. 
W tle usłyszałam stukot butelek i coś w stylu „Calum, ty idioto”, a następnie odpowiedź „To twoja wina, palancie”.
- Wybacz, Luke po prostu nie umie wybierać, ani nawet podnosić butelki z alkoholem.
- Gdzie wy jesteście? – zaciekawiłam się.
- W sklepie. Wybieramy prowiant na jutro. Luke w końcu będzie mógł się z nami oficjalnie upić! – brunet wydawał się być podekscytowany tym pomysłem.
Po raz kolejny usłyszałam po drugiej stronie jakiś hałas.
- Mała, muszę kończyć, do zobaczenia jutro! – pożegnał się i zanim zdążyłam odpowiedzieć, połączenie zostało zakończone.
Oh, więc Luke też jutro będzie. 



~*~

Następny rozdział za tydzień :)

tt - beushx
#Midnightff

1 komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.