środa, 17 sierpnia 2016

Rozdział 2

- Hej, nie zasypiamy! – usłyszałam głos Caluma zaraz po tym, jak szturchnął w moją rękę, o którą opierałam głowę. Momentalnie się zerwałam i popatrzyłam na niego wściekłym spojrzeniem.
- No co? – wyszczerzył się – byliśmy umówieni na dziewiątą, mogłaś iść wcześniej spać – powiedział z zadowoleniem.
Przez nocne spotkanie z Lukiem całkowicie zapomniałam o tym, że zanim wróciliśmy do naszych domów z lotniska, umówiliśmy się razem z Ashley i Calumem do naszej ulubionej kawiarni, by móc dłużej porozmawiać. Kiedy blondyn wyszedł, zanim się wykąpałam i w ogóle zasnęłam wybiło grubo po czwartej. Moi przyjaciele kilkukrotnie dzwonili do mnie, by mnie obudzić, ale ja za każdym razem myślałam, że to budzik, a później drzemka. Aż w końcu stwierdzili, że to nic nie da i przyszli do mnie do domu. Siłą ściągnęli ze mnie kołdrę i dali dziesięć minut na ogarnięcie się.
- Możecie mi, proszę, przypomnieć dlaczego spotykamy się o tak wczesnej godzinie? – zapytałam, aż nadto miłym głosem.
- Ponieważ Ashley później musi zajmować się młodszym bratem – chłopak wzruszył ramionami.
- I nie mogliśmy tego przełożyć na inny dzień? – burknęłam znużona.
- Nie – wyszczerzyła się moja przyjaciółka – bo nie – dodała, zanim zdążyłam zadać pytanie.
Fuknęłam zaspana  i przyległam do oparcia krzesła. Mimowolnie zamknęłam oczy.
- Mówcie dalej, słucham was – oznajmiłam.
Blondynka zaczęła mówić o nowym filmie, który miał pojawić się wkrótce w kinach, na co chłopak wyraźnie zainteresował się tematem. Czasem coś mruknęłam, kiwnęłam głową lub dałam jakikolwiek inny znak życia, gdy mnie o coś pytali lub mówili coś, z czym się zgadzałam. Jednak ciągle pozostawałam w jednej i tej samej pozycji. Oczy otworzyłam dopiero wtedy, kiedy usłyszałam jak krzesełko obok mnie się odsuwa. Czułam, jak ciężkie są moje powieki. Niby spałam pięć godzin, co dla niektórych może być wystarczające, by być później w miarę wypoczętym. Ale niestety nie dla mnie. Potrzebuję minimum dziewięciu godzin, by się wyspać. Od zawsze dużo spałam i tak mi po prostu zostało.
- Cześć – przywitał się blondyn. Tak samo jak ja, nie wyglądał na wyspanego. Świadczyły o tym mocno podkrążone i sine oczy, blada cera oraz potargane włosy.
Spojrzałam na niego wtedy, kiedy on na mnie i odpowiedziałam mu uśmiechem, po czym ponownie zamknęłam oczy.
- Ona tak od początku spotkania, więc nie martw się, nie tylko ty masz ochotę wrócić do domu i pójść dalej spać – zaśmiał się brunet.
- Też nie mogłaś zasnąć? – zapytał Luke.
Najwyraźniej to pytanie było do mnie, ponieważ nikt inny się nie odezwał. Otworzyłam oczy i nieco wyprostowałam się na krześle.
Widocznie chłopak nic nie wspomniał Calumowi o tym, że zasiedział się u mnie i właśnie to jest powodem jego niewyspania. W takim razie, ja także nie zamierzam tego robić. Bo w sumie po co?
- Taa.. tak jakby – mruknęłam nie wyraźnie – zresztą, jest dla mnie za wcześnie.
- Sam, jest już dziesiąta – zauważyła z rozbawieniem Ashley.
- Nie wiem, czy pamiętasz, ale ja zazwyczaj jestem na nogach dopiero koło południa – oparłam łokcie na stole, a podbródek ułożyłam na dłoniach.
- Cokolwiek – zaśmiała się przewracając oczami.
***

- Co powiesz na imprezę? – było pierwszym, co usłyszałam zaraz po otwarciu drzwi.
Uniosłam jedną brew, ruchem ręki zaprosiłam ją do środka i zamknęłam za nią.
- Myślałam, że po ostatnim razie masz dość – idąc za jej śladem, również usiadłam w rogu kanapy, a nogi przyciągnęłam pod siebie.
- To było dwa tygodnie temu – uniosła prawą rękę, gestykulując – poza tym, nie byłybyśmy same. Idziemy całą paczką.
- Och, no tak. Bo Calum się przecież nie schleje i nie będzie tak samo jak ostatnio. Jedyna różnica jest taka, że tym razem musiałabym holować jeszcze jego.
- Ty też przecież pijesz – zmarszczyła brwi.
- Pić, a upijać się do nieprzytomności to różnica – pokręciłam z rozbawieniem głową.
- Zresztą, teraz będziesz miała jeszcze Luke’a!
- Myślałam, że idziemy paczką? – zmieszałam się.
- No tak, Luke należy teraz do paczki. Jest przyjacielem Caluma i będzie z nami chodził do klasy, więc – urwała, biorąc głęboki wdech– idziesz czy nie?
- Idę – powiedziałam po chwili namysłu, wzdychając  – o której?
- Będziemy po ciebie o dwudziestej – wyszczerzyła się, zrywając na równe nogi.
- Dobrze – westchnęłam, również wstając.
Odprowadziłam przyjaciółkę do drzwi, pożegnałam się z nią i wróciłam do swojego pokoju. Dochodziła godzina siedemnasta, więc miałam jeszcze sporo czasu. Zdążyłam posprzątać w pokoju, który już od kilku dni tego wymagał i udałam się do łazienki wziąć prysznic. Starałam się to zrobić jak najszybciej, ponieważ z racji, że moje włosy są dość grube i w miarę długie, suszenie ich niestety nie zajmuje kilku minut.
Niecałe trzy godziny później po pokoju rozległ się dźwięk dzwonka, oznajmiający mi, że ktoś próbuje się do mnie dodzwonić. Zerwałam się z krzesła i rzuciłam okiem na łóżko, w końcu odnajdując urządzenie.
- Słucham? – zaczęłam rozmowę.
- Gotowa?
- Prawie. Jeszcze się tylko ubiorę – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Zaraz u ciebie będziemy.
- Wejdźcie od razu, jestem sama – oznajmiłam i nie czekając na odpowiedź, rozłączyłam się.
Z niezasuniętym zamkiem mojej czarnej, przylegającej sukienki na grubych ramiączkach i wycięciami na brzuchu i plecach, ruszyłam do szafy spodziewając się tam moich czarnych szpilek. W międzyczasie usłyszałam zajeżdżające na podjazd auto, a także nie długo później otwierane drzwi. Gdy okazało się, że moich butów tutaj nie ma, szybkim krokiem ruszyłam po schodach na dół. Możliwe, że są one w szafce na buty w korytarzu. Zagryzłam wargę, zeskakując z ostatniego schodka i zauważając całą trójkę na kanapie w salonie.
- Cześć – przywitałam się – założę buty i możemy iść.
- O! Sam, bierzesz torebkę, prawda? Ja mam tylko portfel i telefon, nie miałam mniejszej torebki, a tej czarnej torby nie opłacało mi się brać – jęknęła Ashley.
- Tak, jest na górze, zapomniałam ją wziąć. Zaraz po nią skoczę – znajdując się przy komodzie, wzrokiem szukałam moich jedynych, czarnych szpilek.
- Ja to zrobię, będzie szybciej – odpowiedziała i mijając mnie, poszła do mojego pokoju.
Kiedy w końcu znalazłam moje buty, skierowałam się do salonu. Usiadłam obok Luke’a, ponieważ on siedział na środku, a Calum usadowił się w rogu kanapy. Schyliłam się i próbowałam założyć szpilki na stopy, co przyznam szczerze, z niewiadomych powodów zawsze było dla mnie wyzwaniem.
- Hej aniołku, mogłabyś zasunąć zamek tej sukienki, no chyba, że chcesz, żeby Luke pożarł cię wzrokiem – zaśmiał się Calum, wstając na co blondyn posłał mu piorunujące spojrzenie.
Założyłam na stopę drugiego buta i wstałam, kierując się w stronę Caluma. Bez słowa odwróciłam się do niego plecami, by chłopak mógł zasunąć zamek.
Jesteśmy sobie naprawdę bliscy. Jego i Ashley znam od małego i śmiało mogę powiedzieć, że są dla mnie jednymi z najważniejszych osób w moim życiu. Byli ze mną w najlepszych i w najgorszych chwilach, jak na przykład prawie rozpad małżeństwa moich rodziców. Byłam wtedy załamana, a oni nie odstępowali na krok, co chwile się upewniając, czy wszystko ze mną w porządku. Za takich przyjaciół byłabym w stanie zrobić wszystko i strasznie się cieszę, że ich mam. Znam ich jak nikt inny, tak samo oni mnie.
- Jedziemy? – moja przyjaciółka stanęła obok mnie, trzymając w ręce moją torebkę, którą od niej zabrałam.
Skinęliśmy równo głowami i razem ruszyliśmy do drzwi. Kiedy miałam łapać za klamkę, ta poruszyła się, a ja odskoczyłam w tył gdy drzwi gwałtownie się otworzyły. Wpadłam na Luke’a, który szedł tuż za mną.
- Hej Josh – zaczęłam widząc swojego młodszego brata – gdyby mama pytała powiedz, że wyszłam na imprezę.
Chłopak widząc Ashley i Caluma przywitał się z nimi tak, jak to zazwyczaj robili. Moi przyjaciele go lubili, a on lubił ich. Był naprawdę najlepszym bratem na świecie.
- Ciebie nie znam – stanął przed Lukiem – Sam, nie wspominałaś, że masz nowego chłopaka.
- Jestem Luke – chłopak wyciągnął rękę, którą Josh od razu uścisnął – nie jestem chłopakiem Sam, kolegujemy się.
Mój brat zmierzył go wzrokiem, po czym uśmiechnął się z politowaniem. Odchodząc, słyszałam jak mamrocze coś w stylu „jeszcze nie”. Przewróciłam na to oczami i wyszłam z domu.
- Zostawimy auto pod klubem i wrócimy po nie następnego dnia, tak jak zawsze?
- Nie piję dzisiaj, więc o powrót do domu możecie być spokojni – odpowiedział mi Luke, otwierając drzwi od strony kierowcy.
Niespełna dwadzieścia minut później byliśmy na miejscu. Klub, do którego zawsze chodzimy dzisiejszego wieczoru nie był jakoś specjalnie zapełniony, najprawdopodobniej przez fakt, że był czwartek, a największe imprezy tutaj odbywają się w piątki i soboty.

- Zajmijcie miejsce! – krzyknęła Ashley, próbując przebić się przez głośną muzykę i kiwając głową  w stronę wolnej kanapy.
Do środka właśnie wchodziła spora grupa ludzi, a wiedząc, że Luke jest tutaj po raz pierwszy, złapałam go za nadgarstek i pociągnęłam w swoją stronę, idąc w kierunku kanapy. Usiadłam w rogu, tak jak miałam w zwyczaju. A on, mimo, że narożnik był dość obszerny, usiadł dokładnie obok mnie.
- Dlaczego nie powiedziałeś Calumowi, że się u mnie zasiedziałeś? – zadałam nieco dręczące mnie pytanie – myślałam, że faceci mówią sobie takie rzeczy.
- Uh – niezręcznie podrapał się po karku.
- Jesteśmy! – blondynka pojawiła się znikąd trzymając w dłoniach sześć kieliszków. Tuż za nią kroczył Calum niosąc szklankę wody z lodem i cytryną, dla Luke’a jak sądzę, i drugą prawdopodobnie z jakąś whisky.
- Coś co uwielbiasz – zaśmiała się Ash.
- Tequila – jęknęłam, krzywiąc się i patrząc na stojące przede mną kieliszki – musiałaś?
- Inaczej cię nie upije! – krzyknęła, rozbawiając tym siedzącego obok mnie blondyna.
Kilka kolejek później byłam już zdecydowanie wstawiona, jeśli nie prawie pijana, co jednak nie przeszkadzało mi aż tak bardzo. Lubiłam czuć się odrobinę pewniej i nie myśleć o niczym innym, jak o zabawie.

Calum i Ashley zniknęli gdzieś przy barze, ja co jakiś czas się śmiałam, a Luke obserwował mnie także się śmiejąc, ponieważ wiedział w jakim stanie się aktualnie znajduję.
- Chodź tańczyć! – krzyknął, bym bez problemu go usłyszała.
Ochoczo pokiwałam głową, bo w sumie siedzimy tu już od prawie dwóch godzin, a ja nie znalazłam się na parkiecie ani razu. Do teraz. Będąc w środku tłumu ludzi, chłopak złapał mnie w talii, więc automatycznie zarzuciłam swoje ręce na jego kark. Zaczęliśmy się poruszać w rytm muzyki. Przyznaję, że nigdy nie potrafiłam tańczyć, co skutkowało również niechęcią do tańczenia z partnerami. Wolałam to robić sama, z przyjaciółmi obok. Tak zawsze to robiliśmy. Ale teraz z Lukiem było inaczej. Bo mimo, że ruszałam się jak gałąź, blondyn nie wyglądał jakby mu to przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, ciągle się uśmiechał i nieustannie na mnie patrzył. Co jakiś czas mnie obracał, łapał w talii podnosząc i robiąc dookoła siebie kółko, na co za każdym razem reagowałam śmiechem. Luke słysząc mój śmiech, uśmiechał się jeszcze szczerzej.
Nie chciałam iść dzisiaj na imprezę. Po prostu nie miałam ochoty, wolałam zostać w domu i oglądać serial lub po prostu leżeć i słuchać muzyki. Poszłam jedynie dla tego, że wiedziałam jak to się mogło skończyć. Ashley i Calum upili by się i zrobili coś naprawdę głupiego. Znaczy, pewnie i tak zrobią. Ale jako dobra przyjaciółka jestem tu razem z nimi, odwiodę ich od jakiegokolwiek mniej niż normalnego pomysłu i odholuję do domu. Racja, piłam, ale zawsze mniej od nich i tak, by zachować świadomość.
I teraz, kiedy o tym myślę, tańcząc z przystojnym i w cholerę wysokim przy moich stu sześćdziesięciu pięciu centymetrach blondynem, nie żałuję ani trochę, że poszłam. Bawię się świetnie.
- Może by tak odbijany? – znikąd obok nas pojawiła się napchana botoksem i z przerysowanymi brwiami brunetka. Zwolniliśmy swoje ruchy, a ramię Luke otoczyło moje ramiona.
- Wybacz, ale wolę tańczyć z tą tutaj – kiwnął na mnie głową, spoglądając mi w oczy i posyłając uśmiech.
Chłopak ponownie złapał za moją talię i zaczął się ruszać w trym muzyki, nie zaważając na fakt, że dziewczyna nadal stoi obok nas, krzywiąc się. W końcu jednak prychnęła i przeszła obok mnie, dbając o to, by „przypadkowo” trącić mnie barkiem w plecy. Jednak nie tak lekko, na zaczepkę. Ona zrobiła to w taki sposób, że aż poleciałam do przodu, wpadając na Hemmingsa. Chłopak zaśmiał się zerkając na urażoną dziewczynę, a potem na mnie. W międzyczasie przeskanowałam jego twarz, zatrzymując się odrobinę za długo przy ustach. Przez krążący w moich żyłach alkohol oraz przypływ odwagi, złapałam chłopaka za kark i przyciągnęłam do siebie. Moje usta rozbiły się o wargi blondyna. Luke wyraźnie się spiął, ale wystarczył moment, by zaczął odwzajemniać pocałunek. Swoje dłonie ułożył na moich policzkach i trzymał mnie jak najbliżej siebie. Po chwili, która wydawała się trwać godziny, oderwaliśmy się od siebie, szybko oddychając i patrząc sobie w oczy. 


***

Na razie trochę nudno, ale obiecuję, że jeszcze się rozkręci!
Przepraszam, że rozdział z opóźnieniem , ale niestety brak czasu. Następny będzie szybciej :)

tt - beushx

Brak komentarzy

Prześlij komentarz

Szablon dla Bloggera stworzony przez Devon.